Scan barcode
A review by zaczytaga
Las z wełny i stali by Natsu Miyashita
4.0
4.5/5⭐️
„Wraz z młodym stroicielem zagłębiamy się w świat muzyki i przyrody, które są ze sobą nierozerwalnie związane.”
Od kiedy pierwszy raz usłyszałam opis „Lasu z wełny i stali” chciałam przeczytać tę książkę. Szczególnie to przytoczone przeze mnie zdanie poruszyło coś w moim sercu.
To była tak spokojna, kameralna i prosta historia. Trudno by mi było wypisać jakąś listę wydarzeń, bo fabuła nie opiera się na ich ciągu, a raczej na poszczególnych momentach, z których wynikają jakieś przemyślenia. Myślałam, że będzie mi brakowało w niej „tego czegoś” w fabule, ale jestem wręcz zdziwiona jak bardzo mi odpowiadało to jaka ta książka była.
Gdybym miała opisać ją jednym słowem, powiedziałabym „wrażliwa”. Bo naprawdę dawno nie czytałam nic, co byłoby tak refleksyjne, ale jednocześnie nie przeintelektualizowane, rozwleczone albo nijakie.
Ta historia była swego rodzaju odpoczynkiem. Spokój jaki czułam w trakcie i tuż po przeczytaniu był niesamowitym uczuciem.
Poza tym bardzo do mnie trafiły opisy i przemyślenia związane z muzyką lub/i przyrodą. Były naprawdę niezwykłe w swojej prostocie.
Tomura nie jest też typowym głównym bohaterem. W pewnym sensie jest trochę nijaki, ale w tej swojej nijakości kryje się jego charakter. Trudno mi to opisać, ale naprawdę wydał mi się niesamowicie ciekawy, przez to, że nie był stworzony jako narzucająca się ciekawa postać. Jest zagubiony, niepewny i bardzo zwyczajny. Gdyby nie z jego perspektywy była prowadzona narracja, byłby takim bohaterem, na którego nikt nie zwraca uwagi.
Jestem oczarowana prostotą i wrażliwością tej historii.
.
„Nie sposób przecież stwierdzić, czy świat jest piękniejszy, gdy słońce wschodzi, czy kiedy zachodzi. To wciąż to samo słońce – zmienia się tylko forma piękna.”
„Wraz z młodym stroicielem zagłębiamy się w świat muzyki i przyrody, które są ze sobą nierozerwalnie związane.”
Od kiedy pierwszy raz usłyszałam opis „Lasu z wełny i stali” chciałam przeczytać tę książkę. Szczególnie to przytoczone przeze mnie zdanie poruszyło coś w moim sercu.
To była tak spokojna, kameralna i prosta historia. Trudno by mi było wypisać jakąś listę wydarzeń, bo fabuła nie opiera się na ich ciągu, a raczej na poszczególnych momentach, z których wynikają jakieś przemyślenia. Myślałam, że będzie mi brakowało w niej „tego czegoś” w fabule, ale jestem wręcz zdziwiona jak bardzo mi odpowiadało to jaka ta książka była.
Gdybym miała opisać ją jednym słowem, powiedziałabym „wrażliwa”. Bo naprawdę dawno nie czytałam nic, co byłoby tak refleksyjne, ale jednocześnie nie przeintelektualizowane, rozwleczone albo nijakie.
Ta historia była swego rodzaju odpoczynkiem. Spokój jaki czułam w trakcie i tuż po przeczytaniu był niesamowitym uczuciem.
Poza tym bardzo do mnie trafiły opisy i przemyślenia związane z muzyką lub/i przyrodą. Były naprawdę niezwykłe w swojej prostocie.
Tomura nie jest też typowym głównym bohaterem. W pewnym sensie jest trochę nijaki, ale w tej swojej nijakości kryje się jego charakter. Trudno mi to opisać, ale naprawdę wydał mi się niesamowicie ciekawy, przez to, że nie był stworzony jako narzucająca się ciekawa postać. Jest zagubiony, niepewny i bardzo zwyczajny. Gdyby nie z jego perspektywy była prowadzona narracja, byłby takim bohaterem, na którego nikt nie zwraca uwagi.
Jestem oczarowana prostotą i wrażliwością tej historii.
.
„Nie sposób przecież stwierdzić, czy świat jest piękniejszy, gdy słońce wschodzi, czy kiedy zachodzi. To wciąż to samo słońce – zmienia się tylko forma piękna.”